środa, 6 października 2010

Rejestracja Aliena

Na lotnisku dostałem karteczkę, upominającą mnie do zarejestrowania swojego pobytu w Japonii w przeciągu 90 dni. Bez owej rejestracji nie dostanę karty Gai(koku)jina będącej swoistym dokumentem tożsamości, a bez niego nie jestem w stanie chociażby założyć konta czy zakupić telefon komórkowy.

Na uczelni zapytałem znajomą Malezyjkę, gdzie się znajduje urząd miasta, okazało się że niedaleko, praktycznie pod moim nosem, jedynie dwa skrzyżowania od miejsca, w którym mieszkam. Dziewczyna przeszła już całą rejestrację i zaoferowała mi swoją pomoc, ale w nieco późniejszym terminie. Sprawa miała być bardzo skomplikowana, bo w urzędzie nie mówią po angielsku i wszystkie dokumenty są oczywiście po japońsku. Postanowiłem jednak nie czekać i od razu wziąć sprawy w swoje ręce. Skoro wytrzymałem ponad rok w koreańskiej firmie, nie straszne mi żadne rozmowy z Azjatami.

Po wejściu do środka okazało się, że Malezyjka miała rację, nigdzie ani słowa po angielsku. W gąszczu krzaczków wyszukałem tych, które mnie interesują 外国人登錄. Przy długim kontuarze nie było ani jednej osoby. Gdy tak postałem z 15 sekund zauważył mnie jakiś Japończyk w okularach i szybkim krokiem podszedł do mnie i spytał w czym może pomóc. Powiedziałem, że chcę się zarejestrować. Wskazał mi miejsce siedzące, poprosił o paszport i spytał czy mam przy sobie 2 zdjęcie. Następnie spytał się czy może się oddalić i zrobić ksero, po czym zniknął gdzieś w środku urzędu. Zamiast niego przyszła jakaś kobieta z kartą, którą musiałem wypełnić. Gdy skończyłem, zniknęła i znowu pojawił się ktoś inny przynosząc ze sobą kolejne kilka stron jakichś dokumentów do wypełnienia. Wszystko szło dobrze, dopóki nie pojawił się problem z pieczątką, która w Azji pełni funkcję podpisu. Oznajmiłem, że takowej nie posiadam. „Eeetttooo…” – wycedził przez żeby urzędnik. Spytałem się czy podpis wystarczy. Nagle powrócił uśmiech na twarzy mego rozmówcy i potwierdził, że podpis jest OK. Potem on też gdzieś zniknął.

Po 2 minutach wróciła cała trójka urzędników, która się mną zajmowała, zwróciła mi moje dokumenty, poprosiła o wypełnienie jeszcze dwóch podań, a potem dostałem zaświadczenie z datą kiedy mam się stawić po kartę Gai(koku)jina.

Cała procedura nie zajęła mi więcej jak 15 minut. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili i ciągle mnie przepraszali, gdy podsuwano mi kolejny papier do wypełnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz