piątek, 1 października 2010

Odrobinę snu!

W samolocie z powodu klimy nie mogłem zasnąć, budziłem się co 20 minut jak tylko przekręciłem się na fotelu. Dlatego po wylądowaniu długo do mnie dotrzeć nie mogło gdzie się znajduję. Ktoś mnie odebrał, podróż pociągiem - jakaś rozmowa o mnie o Japonii, klimacie. Ten ktoś gdzieś mnie zabrał – parę pokłonów, wymiana grzeczności, podarowanie mi kilku stron z planami zajęć na najbliższy tydzień, mapy z opisem dotarcia do szkoły, na stację. Znowu ktoś mnie zabiera, tym razem samochodem, kolejna rozmowa o pogodzie, trochę o Polsce. Wszystko wiruje, za oknem obrazy zmieniają się jak w jakimś przyspieszonym filmie.
Patrzę na zegarek, dochodzi południe, a ja staję się coraz bardziej śpiący.

Docieramy na miejsce – tu będę mieszkać – oznajmia jegomość. Podpisywanie stosu papierów, że nie będę niszczyć niczego w pokoju, dobrze się sprawował, przeszkadzał innym mieszkańcom, etc. Potem sprawdzanie pokoju, każdego kąta, każdego mebla, znowu papiery do podpisu. Zjazd windą do hallu, przedstawianie menagera budynku, pań pracujących w kuchni – znowu ukłony, wymiana grzeczności. Żegnam się jegomościem, który mnie tu przywiózł – kolejne ukłony. Menager – starszy Pan z brzuszkiem, ma na imię Kenji, oprowadza po budynku. – Tutaj pralnia, tam stołówka… bierzemy po jednym daniu… odnosimy… zmywamy… zsyp na śmieci jest tam… a monopolowy jest tam BUAHAHA – śmieje się.

Jestem wolny, mogę iść się rozpakować. – Piotr-san, tylko proszę nie zapomnieć o kolacji o 6:30 – woła za mną Ryoko-san, główna kucharka. Odpowiadam, że na pewno się zjawię. W pokoju patrzę na zegarek, dochodzi 3. Czuję, że zaraz padnę. Nie wiem czy to co się przed chwilą wydarzyło to było na jawie. Nie mam jednak czasu żeby się zastanawiać, bo organizm domaga się snu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz